• Autor:Małgorzata Wołczyk

Oszczerstwa Grupy Granica rozpowszechniane w europejskich mediach

Dodano:
Prawniczka współpracująca z HFPC, przedstawicielka Grupy Granica Marta Górczyńska (P), Maria Złonkiewicz z inicjatywy "Chlebem i Solą" Źródło: PAP / Leszek Szymański
Nie trzeba być namiętnym czytelnikiem największych dzienników zagranicznych, aby odkryć ze zdumieniem, że Grupa Granica zajmująca się „natychmiastową pomocą humanitarną dla uchodźców na granicy” stała się w międzyczasie naczelnym opluwaczem Polski w mainstreamowych mediach Europy.

Ich relacje o „reżimie Morawieckiego” i okrutnych, bestialskich poczynaniach polskich mundurowych można znaleźć niemal w każdym medium, nawet we francuskim, katolickim „La Croix”. Doprawdy trudno nie zadawać sobie pytania, czy oni w ogóle mają czas na akcje humanitarne, którymi tak się pysznią (?). Bo jeśli spojrzeć na ich stachanowską wydajność w donoszeniu na Polskę i w udzielaniu wypowiedzi drastycznej treści, to nie robią nic innego, jak tylko opowiadają o polskich zbrodniarzach na granicy. I ten amok nienawistnych relacji zapanował od A jak hiszpańskie "ABC", po R jak włoska "Repubblica". A wszędzie odkryć można tę samą narrację, choć zmieniają się nazwiska bohaterskich aktywistek Grupy Granica:

Sytuacja azylantów na granicy polsko-białoruskiej jest makabryczna, prawa człowieka już nie istnieją: polski rząd uważa ich za nielegalnych migrantów, a funkcjonariusze graniczni są upoważnieni do odesłania ich z powrotem na Białoruś. Otrzymujemy również skargi dotyczące zniszczonych smartfonów. Policjanci zmuszają tych ludzi do udania się na tereny leśne między Polską, Białorusią i Litwą, gdzie tylko doświadczeni ludzie wiedzą, jak się orientować. Bez telefonów komórkowych uchodźcy nie mogą prosić o pomoc i dlatego gubią się: czasami są ratowani, czasami znajdowani martwi”. (La Repubblica 30.09.2021)

Oczywiście po przeczytaniu czterdziestej relacji czy to w doniesieniach z "El Pais" czy "Le Figaro" owych heroin z Polski ratujących kobiety, dzieci, ba, całe rodziny z rąk polskich, umundurowanych bestii – człowiek zadaje sobie pytania podstawowe: jak to możliwe, że słowo Białoruś albo Rosja niemal w ogóle nie pojawia w treści tych reportaży i w opowieściach Polek?

Skołowany czytelnik z Barcelony czy Mediolanu, podążający pokornie wzrokiem za wstrząsającą relacją dzielnych ratowniczek z Grupy Granica, jest w stanie uwierzyć już we wszystko, nawet w to, że Syria i Irak sąsiadują bezpośrednio z Polską a reżim Morawieckiego topi przybyszów masowo na bagnach. Oczywiście, jakżeby inaczej – konieczne bywa też wspomnienie Holocaustu i nawiązanie do czasów, gdy Polacy byli niemymi świadkami czy też wprost współsprawcami ludobójstwa. Krzewi się też donosicielstwo jak za czasów niemieckiej Stasi:

Polacy mieszkający w strefie stanu wyjątkowego, terytorium wyłączonego dla oczu świata, graniczącego z Białorusią, gdzie odizolowano 115 wsi na Podlasiu i 68 na Lubelszczyźnie, ci zwykli ludzie, którzy pracują od 8 do 16 i płacą podatki, nie mówią nic rodzinom o tym co widzą. Albo o tym, co zrobili, żeby pomóc imigrantom. Nigdy nie wiadomo, kto może słuchać po drugiej stronie- mówią. A przez ich głowy przewijają się czarno-białe obrazy pracującej Stasi, podsłuchującej rozmowy i piszącej niekończące się akty oskarżenia”. (dziennik ABC 24.11.2021)

Czy Polska w tak trudnym czasie może sobie pozwolić na festiwal oszczerstw przedrukowywanych w zagranicznej prasie? Czy ambasady wysyłają odpowiednie noty i sprostowania lub przynajmniej domagają się od poszczególnych redakcji publikowania obiektywnych informacji o sytuacji na granicy? Patrząc na pracę Ambasady Polskiej w Madrycie mogę z całą powagą i smutkiem powiedzieć (także w imieniu zdruzgotanych czytelników i polskich rezydentów w Hiszpanii), że nie widać nawet cienia zabiegów ratowania dobrego imienia Polski wobec tsunami dezinformacji… Niestety, ale to już temat na zupełnie osobny artykuł.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...